Planowane postarzanie produktów (ang. planned obsolescence lub built-in obsolescence) polega na zaplanowaniu okresu użytkowania produktu już podczas jego projektowania i późniejszej produkcji. To celowa strategia producenta głównie dotykająca elektroniki użytkowej, sprzętu agd i rtv, a nawet żarówek (o czym za moment).
Producentom zależy, aby drukarka wydrukowała określoną ilość kopii, aby pralka wykonała określoną liczbę prań, aby telefon i jego bateria (której nie da się samodzielnie wymienić) zaczynała się zużywać szybciej po określonym czasie, a ostatecznie naprawa owej usterki okazała się nieopłacalna.
Historia planowanego postarzania produktu
Planowane postarzanie produktów powstało w Stanach Zjednoczonych i miało na celu promowanie konsumpcji i pobudzenia gospodarki po znacznym pogorszeniu podczas wielkiego kryzysu, który spowodował katastrofalny upadek giełdy i wartości papierów wartościowych na Wall Street, który znasz zapewne pod nazwą Czarny Czwartek.
Producentom chodziło o to, by konsumenci nabywali coś nowszego szybciej i kupowali kolejne rzeczy, które w gruncie rzeczy nie były im potrzebne tak szybko.
Przykładem mogą być nylonowe rajstopy, które na początku były wręcz niezniszczalne, ale nikomu się nie opłacało produkować produktu, który kupi się raz czy dwa razy w życiu i ostatecznie producent postanowił je delikatnie „udoskonalić”, a właściwie zmienić skład mieszanki tak, aby konsumentki kupiły nowe.
Drugi przykład to żarówka, która świeci non stop od ponad 116 lat, a którą można znaleźć w jednostce straży pożarnej numer 6 w Livermore. Obraz z kamery pokazujący jak nadal świeci można śledzić na tej stronie i na obrazie poniżej:
Inną żarówkę, która świeci ponad 100 lat można znaleźć w Muzeum Pożarnictwa Hrabstwa York i jej zdjęcie widzicie poniżej:
Obecnie Unia Europejska stara się ograniczyć ten proceder i proponuje, aby producenci oznaczali produkty, podając ich przewidywalną trwałością.
Nieograniczona produkcja na planecie z ograniczonymi zasobami
Fundacja Energii i zrównoważonej innowacji bez programowanego postarzania w Hiszpanii szacuje, że przeciętny obywatel przez całe życie mógłby zaoszczędzić 50-60.000 Euro, gdyby planowane postarzanie produktów nie miałoby, w ogóle miejsca. Dodatkowo dochodzą oszczędności wynikające z braku konieczności przetwarzania „przeterminowanych produktów”.
Kup, wyrzuć i zakup ponownie – bez naprawy. Jest to od dłuższego czasu obserwowana tendencja u konsumentów. Aby temu przeciwdziałać należy edukować kolejne pokolenia, aby ograniczać ten proceder, a to bezpośrednio wpłynie na środowisko. Oczywiście jest druga strona medalu – brak planowanego psucia się produktów to wyższe ceny produktów, ale należy pomyśleć co chcemy zostawić po sobie przyszłym pokoleniom – śmieci i zatrutą planetę, czy jednak damy im trochę pożyć dłużej w lepszych warunkach.
Według ONZ z 2016 r. rocznie powstaje niecałe 45 mln ton odpadów elektronicznych, z czego tylko 20% z nich jest ponownie wykorzystywana (recykling).
Trwałość – tak; Brak napraw – nie. Reakcja Unii Europejskiej
Unia Europejska jak już wspominałem zaczyna myśleć nad odwróceniem skutków planowego postarzania produktów i stanowi pierwszy w zwiększeniu przejrzystości w relacjach pomiędzy producentem, a klientem. Oczywiście wiadomo, że informacja dla konsumenta nie będzie równoznaczna z gwarancją produktu i realną trwałością, ponieważ każdy produkt może się zepsuć z innych powodów niż planowanie.
Jednak należy zaznaczyć, że dodanie takiej informacji na każdym produkcie będzie bardzo dobrą miarą porównawczą dla konsumenta myślącego nad zakupem produktu, ponieważ ja osobiście zdecydowałbym się na produkt z oznaczoną większą trwałością – nawet jeżeli byłaby ona zaprogramowana.
Oczywiście trwałość nie będzie miała raczej nic wspólnego z jego gwarancją i należy ją rozumieć jako poprawną funkcjonalność produktu w idealnych warunkach zachowując wszelkie jego funkcje i właściwości.
Co to oznacza dla producentów i marek?
Planowane postarzenie produktu skupia się na tym, że klient kupuje produkt, który działa i nagle przestaje, jego naprawa jest nieopłacalna, a więc decyduje się na zakup nowego. Klient, który nie skusi się na zakup nowszego produktu pod wpływem działań marketingowych i tak ostatecznie będzie do zakupu „zmuszony”.
Obecnie konsumenci są coraz bardziej świadomi i dokonują coraz bardziej świadomych wyborów i popierają pomysły Unii Europejskiej. Oczywiście, że interes Unii, klientów dość mocno koliduje z interesem producentów, ponieważ ograniczenie tego procederu znacznie wpłynie na ich zyski i słupki na giełdzie.
Jak już wspominałem dodanie etykiet, ograniczenie procederu postarzania produktu i coraz większa świadomość konsumentów zwiększy ceny produktów, a w jednej z wersji propozycji – jeżeli produkt zepsuje się nawet po gwarancji przed upłynięciem okresu trwałości – producent będzie musiał naprawić produkt na swój koszt, jak na gwarancji.
Z drugiej strony etykietowanie sprzyjałoby wizerunkowi producenta, ponieważ konsument postrzegałby firmę jako współpracownika dbającego o planetę i unikałby produktów bez tych oznaczeń.
Tefal daje przykład
Na wstępie zaznaczę, że nie jest to wstawka sponsorowana i Tefal mi za nią nie zapłacił :)
Kiedy kupowałem na prezent maszynkę do mięsa jedna rzecz przykuła moją uwagę i zdecydowała o wyborze właśnie tego produktu – Tefal NE105838. Tefal daje gwarancję dostępności naprawy conajmniej przez 10 lat, nawet po upływie gwarancji i choć dalej istnieje ryzyko, że części zamienne będą droższe, niż nowy produkt to po wykonaniu telefonu do serwisu, aby poznać ceny części zorientowałem się, że tak nie musi być, gdyż elementy są rozsądnie wycenione i naprawdę przez kilka lat będzie można użytkować tego produktu bez przeszkód.
Stworzono nawet specjalną stronę, gdzie można sprawdzić, czy produkt dalej można naprawić, a samą gwarancję świetnie tłumaczy poniższy film: