Niestety stało się. Adsense służy już nie tylko do zarabiania, ale też do cichego sterowania przepływem informacji na stronach.
Kilka dni temu Google ogłosiło, że wstrzymuje zarabianie na stronach, które szerzą inne niż oficjalne informacje na temat Covid-19. I z jednej strony to zrozumiałe, ale przecież nie każda inna niż oficjalna wersja jest fake newsem. Czasem są to hipotezy naukowe oparte o oficjalne dane, a jak wiemy Google i jego algorytmy filtrujące maja problemy z wyciągnięciem kontekstu i poprawnej oceny treści.
Dwa przykłady
Przykład? Kilka dni temu miała miejsce pierwsza premiera teledysku w serwisie dla dorosłych (tutaj więcej info) – w tym artykule pomimo spełnienia wszystkich warunków w zakrssie prezentowania takich treści zarabianie zostało ograniczone. Prawdopodobnie tylko dlatego, że użyto nazwy i linka do niego.
Podobnie, gdy wspomnimy o np. A$ap Rocky’m – nie ważne, że artykuł będzie zawierać zdanie „adoptował kotka”. Z automatu demonetyzacja z tytułu promocji treści anty-społecznych.
Jednak do tej pory ograniczenia czy wyłączenia dotyczyły konkretnych podstron czy artykułów. Teraz Google chce odciąć cale strony.
Jaki to przyniesie (negatywny) skutek?
Opisałem to w swoim podcaście, który można posłuchać tutaj:
Dostępny również w Google Podcast i iTunes Podcast.
3 komentarze do wpisu “Google po cichu rozszerza cenzurę. To niepokojące, a będzie gorzej…”
Szymon Słowik
Imho z cenzurą to ma niewiele wspólnego. Google ma prawo zarabiać (i dawać zarabiać) na takich treściach, jakie im się podobają. Można to krytykować, ale nie używałbym słowa „cenzura”. Google jest medium prywatnym, a nie jakimś wspólnym dobrem, własnością publiczną.
Jakub Jaworowicz[ Autor Artykułu ]
Wszystko zależy do perspektywy, na jednej ze stron musiałem całkowicie zarzucić pisanie na pewne tematy już pół roku temu, aby nie złapać bana, mimo, że pisałem opracowania na podstawie danych dostępnych w innych źródłach. Niemniej jednak szanuję Twój punkt widzenia i dziękuję za komentarz.
Paweł z GTP
Czy chcemy czy nie Adsense będzie funkcjonowało w oparciu o własne zasady. Możemy jedynie dostosować się do nich albo zbuntować się i nie używać tej usługi. Choć pytanie o słuszność takiej cenzury nadal pozostaje otwarte.